Aarnio: Polska historia jest bardzo interesująca. A kuchnia? Wyśmienita!

0
297

Tero Aarnio zadebiutował w polskiej lidze w ubiegłym roku i z miejsca został okrzyknięty objawieniem sezonu. A to za sprawą dobrych występów w barwach Wandy Kraków. Wanda zniknęła z żużlowej mapy Polski, a Aarnio przeniósł się do Opola. Starty w drugoligowym Kolejarzu traktuje jako bilet do wyższej ligi. Wie, że tylko swoją dobrą postawą na torze zwróci uwagę polskich trenerów i działaczy klubowych.

– Dlaczego dopiero w ubiegłym sezonie zadebiutowałeś w polskiej lidze?

– Od wielu lat próbowałem przebić się do polskiej ligi. Rok po roku składałem propozycje różnym klubom, ale zawsze spotykałem się z odmowną odpowiedzią. Po prostu dotychczas nikt nie potrzebował takich zawodników jak ja.

– W końcu udało się przełamać passę. Podpisałeś kontrakt i zadebiutowałeś w barwach Wandy Kraków. Jak oceniasz swój pierwszy sezon na polskich torach?

– Jestem bardzo zadowolony ze swoich wyników. W polskiej lidze nie miałem ani jednego słabego spotkania. Jeździłem mądrze, można powiedzieć, że było blisko ideału. Jako cel postawiłem sobie wywalczenie takiej średniej meczowej, która pozwoliłaby sklasyfikować mnie wśród piętnastu najlepszych zawodników drugiej ligi. A okazało się, że jestem w top 4. Taki wynik bardzo mnie satysfakcjonuje.

– Zostałeś okrzyknięty rewelacją drugoligowych rozgrywek…

– Kiedy po wielu latach starań w końcu dostałem szasnę na starty w waszej lidze, to bardzo mi zależało, żeby pokazać się tu z jak najlepszej strony. Moje przygotowania do sezonu zostały zdominowane przez ten cel. Oglądałem wiele nagrań z ligowych spotkań, rozmawiałem z bardziej doświadczonymi zawodnikami, którzy podpowiadali mi, w jaki sposób przygotować się do jazdy w Polsce. Żałuję tylko, że moja drużyna nie osiągnęła dobrego rezultatu.

– Co możesz powiedzieć o klubie z Krakowa?

– Bardzo polubiłem ludzi z Krakowa, zawsze byłem tu mile widziany. Niestety, problemy finansowe spowodowały, że klub funkcjonował tak jak funkcjonował. Rozgrywki też nie zakończyły się szczęśliwie dla Wandy. Było mi bardzo żal kibiców i wszystkich ludzi wokół klubu, którzy wkładali całe swoje serce w ten zespół. Nie z ich winy historia potraktowała Wandę tak okrutnie.

– Kraków uchodzi za jedno z najpiękniejszych polskich miast. Podobało ci się tutaj?

– Zakochałem się w tym mieście. Zawsze z przyjemnością spędzałem tu czas, lubiłem spacery po „starówce” i po okolicznych miejscowościach. W dni między treningami i spotkaniami zamieniałem się w turystę. Nigdy się nie nudziłem.

– A jak podoba ci się Polska?

– Bardzo mnie zainteresowała wasza historia i kultura. Uwielbiam o tym czytać, z przyjemnością oglądałem też różne zabytki historyczne. Mam nadzieję, że nowoczesna architektura nie zakryje waszej wspaniałej przeszłości. Zawsze do Polski przyjeżdżałem z nadzieją, że zobaczę nowe, ciekawe miejsca. I cieszę się, że wszystkiego nie udało mi się jeszcze odkryć. Będzie co robić w nadchodzącym sezonie (śmiech).

– Finlandia słynie z sauny, Polska z wódki. Próbowałeś już tego trunku?

– Oczywiście, zawsze muszę skosztować tego, co w danym regionie najlepsze (śmiech). Dodam też, że uwielbiam polską kuchnię. Starałem się wybierać z jadłospisu potrawy typowe dla waszego regionu.

– A co możesz powiedzieć o żużlu w Finlandii?

– Niestety, nie ma tu dużo do opowiadania. Speedway w Finlandii jest nieco na dnie. Sport stał się bardzo drogi i wielu zawodników w naszym kraju musiało zrezygnować. Nie mamy też wystarczająco wielu adeptów, którzy wypełniliby tę pustkę. W ostatnim czasie coś drgnęło w tym temacie, coraz więcej mówi się o szkoleniu młodzieży, więc mam nadzieję, że za jakiś czas widoczne będą efekty tych działań, że pojawią się juniorzy, którzy utrzymają fiński żużel przy życiu i wprowadzą go znów na dobry poziom.Póki co jednak powodów do radości nie mamy.

– To dlaczego zdecydowałeś się zostać żużlowcem?

– Mój tata był żużlowcem. Nie był może znany na arenie międzynarodowej, ale w Finlandii radził sobie całkiem nieźle. Chcąc-nie chcąc dorastałem przy tym sporcie. Miałem dwa miesiące kiedy pierwszy raz rodzice zabrali mnie na zawody. Dużo o speedwayu rozmawiało się u nas w domu, jeździłem na mecze taty, przebywałem w parku maszyn. Uprawiałem różne sporty, jak hokej, płka nożna, unihokej czy zapasy, ale motocykle od dziecka były na pierwszym miejscu.

– Jak twoja rodzina zareagowała na to, że chcesz pójść śladem ojca i – tak jak on – zostać żużlowcem?

– Oni zdali sobie z tego sprawę dużo wcześniej. Widzieli jak ciągnie mnie do motocykli, jakie akrobacje wykonuję na rowerach i po prostu wiedzieli, że prędzej czy później będę chciał oddać się sportom motorowym. Kiedy miałem jedenaście czy dwanaście lat odkryli, że mam pewien talent i charakter, które mogę wykorzystać w przyszłej karierze zawodnika. Od zawsze w całości poświęcałem się swojej pasji i robiłem wszystko, by być tak dobrym, jak tylko potrafię. Myślę, że rodzice widzieli we mnie tę determinację i dlatego wspierali mnie w mojej decyzji.

– A obecnie żużel dla ciebie jest nadal pasją, czy stał się pracą?

– Z jednej strony jest to ogromna pasja, z drugiej chciałbym, aby była ona moją pracą zawodową. Ale nie zarabiam na tym sporcie tak dużo pieniędzy, żebym mógł zrezygnować z „normalnej” pracy. Sporo funduszy muszę jeszcze dokładać, aby utrzymać odpowiedni poziom sportowy. Być może się to jeszcze zmieni, ale póki co żużel pozostaje dla mnie pasją. Nie pracuję zawodowo w sezonie, bo po prostu nie mam na to czasu, wciąż „żyję na walizkach”, jeżdżąc z zawodów na zawody. Ale kiedy sezon żużlowy się kończy, wracam do pracy zawodowej, żeby zapewnić sobie odpowiedni budżet na kolejny rok startów.

– A masz jeszcze inne hobby?

– Wszystkie moje zainteresowania są w jakiś sposób powiązane z żużlem. Uwielbiam narciarstwo biegowe, ćwiczenia na siłowni, jazdę na rowerze czy inne sporty, które w moim przypadku ukierunkowane są na to, by zachować kondycję, sylwetkę oraz siłę potrzebne w żużlu. Rywalizuję z profesjonalistami i nie mogę od nich „odstawać”. Lubię też podróże, interesuję się historią. 

– Uczestniczysz też w rozgrywkach Drift on Ice. Masz już kilka sukcesów na swoim koncie…

– Tak, żużel na lodzie to namiastka speedwaya w okresie zimowym. Zimą zawsze zakładam kolce na opony motocykla i jeżdżę po lodowej tafli. Jest to jedna z form moich przygotowań do sezonu. A ponieważ przyjemniej jest rywalizować z kolegami w zawodach niż jeździć samemu po jeziorach w Finlandii, toteż z reguły przyjmuję zaproszenia na tego typu imprezy. Cieszę się, że udało mi się zdobyć nawet kilka medali w tej odmianie żużla.

– Dlaczego zdecydowałeś się na Opole?

– Była to dla mnie najlepsza opcja. Na początku próbowałem zdobyć zainteresowanie klubów pierwszoligowych, ale się nie udało. Podpisując kontrakt z Kolejarzem, miałem w głowie pewną intrygę. Otóż, Kolejarz jest zespołem, który ma szasnę wywalczyć awans do pierwszej ligi. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to zostanę w tym klubie i w jego barwach w końcu spróbuję swoich sił w wyższej lidze. To jest moje marzenie. Wiem jednak, iż wcześniej muszę udowodnić, że jestem na to przygotowany. Moje wyniki muszą być jeszcze lepsze niż w minionym roku.  

– Podpisując umowę z Tero Aarnio, klub dostał zawodnika, który…

– …  nigdy, w żadnej sytuacji, się nie poddaje, zawsze walczy do końca, nie boi się ryzyka. Jestem bardzo zdeterminowany, a presja jeszcze bardziej mnie motywuje do działań.

– Na opolskim torze jeszcze nie jeździłeś, ale miałeś okazję go już zobaczyć. Co o nim sądzisz?

– Rzeczywiście, w zeszłym sezonie byłem w Opolu, lecz mecz się nie odbył z powodu opadów deszczu. Jeśli chodzi o tor, to jego geometra wydaje się być dobra pod mój styl jazdy. Teraz trzeba będzie dobrze poustawiać silniki tak, aby przynajmniej jeden z nich był naprawdę szybki na tym obiekcie. Jestem dobrej myśli. Moja średnia na tym torze powinna być bardzo wysoka.

 – Kilka lat temu w barwach Kolejarza startował twój rodak, Juha Hautamaeki. Czy się znacie i czy rozmawiałeś z nim o opolskim żużlu przed podpisaniem kontraktu?

–  Znamy się z Juhą od wielu, wielu lat i często rozmawialiśmy o żużlu, ale transfer do Opola był wyłącznie moją decyzją.

– Jakie cele wyznaczasz sobie na bieżący sezon?

– Jeśli chodzi o polską ligę, to czas na to, by postawić sobie wysokie cele. Po pierwsze, chcę poprowadzić Kolejarza do awansu do pierwszej ligi, a po drugie – chcę być sklasyfikowany wśród zawodników drugoligowych jeszcze wyżej niż w ubiegłym roku. Przede mną ciężkie wyzwanie, ale jestem gotowy je podjąć.

– Życzę więc powodzenia. Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ: MAREK BODUSZ
ŻRÓDŁO: „Tygodnik Żużlowy” 2020, nr 7.

Komentarze

komentarzy