Bilik: Chcemy jechać

0
213

Skurczybyk skutecznie nam pokrzyżował szyki. Przygotowywaliśmy się do odpalenia paru fajerwerków i niespodzianek. Miał być duży rozmach. Obchody okrągłej rocznicy nie będę w 2021 smakować, jak w tym, ale naszym podstawowym zadaniem jest obrona ligi i żużla w Opolu – mówi Lucjusz Bilik, wiceprezes OK Bedmet Kolejarz Opole w wywiadzie udzielonym dla WP Sportowych Faktów. Zapraszamy do przeczytania całego wywiadu poniżej.

– Poniedziałkowa telekonferencja prezesów z niższych lig za nami. Gdyby miałby pan teraz obstawić pieniądze na to, czy 2 LŻ wystartuje w tym sezonie, to na której kupce by je ulokował?

– Na tej pod polem pojedziemy! Myślę, że nawet w obecnym kształcie pięciu zespołów. Niemiecki klub trudno w tej chwili liczyć, skoro granice są pozamykane.

– Optymistycznie

– Jesteśmy w kontakcie z panem Fiałkowskim z GKSŻ. Według mnie dyskusje idą w dobry kierunku. Ale co chciałbym podkreślić. Dbajmy o produkt żużlowy całościowo. Nie dzielmy się na lepszych i gorszych, biedniejszych i majętniejszych. Nie sztuką jest ratować PGE Ekstraligę lub wymienić borykający się z tymi samymi problemami, co Wittstock, Lokomotiv Daugavpils. Mogę panu od razu zadać pytanie?Proszę

– Proszę

– Dlaczego w GKSŻ nie zwrócono się do nas z propozycją, czy bylibyśmy chętni podjąć rękawicę występów w Ewinner 1 LŻ już w tym roku?

– Pewnie dlatego, że Wilki Krosno wyrwały się przed szereg i same zgłosiły swoją kandydaturę

– A czemu nie patrzymy na zeszłoroczną tabelę 2 LŻ? Ona czarno na białym przedstawia obowiązujący od dawna klucz i hierarchię zaproszeń. Polonia Bydgoszcz awansowała – nie ma tematu. Dalej jest PSŻ Poznań. Dywagujemy, centrala dostaje odmowną decyzję, następni w kolejce jesteśmy my. Mnie, dojrzałego mężczyznę nauczono, że skoro jest źle, środowisko musi rozmawiać otwarcie, trzymać się razem i wzajemnie sobie pomagać, a nie podbijać gdzieś za plecami. To jest fundament, aby funkcjonowało nam się lepiej. Jedna drużyna mniej lub więcej na danym szczeblu naprawdę robi dużą różnicę.

– Ma pan żal do prezesa Grzegorza Leśniaka?

– Nie, bardzo lubię szefa Wilków i nic do niego nie mam. Nie w moim stylu są personalne oceny, czy wycieczki. Każdy odpowiada za siebie. Chodzi jedynie o solidarność. Pewne ruchy mogą zaważyć na kształcie ligi i rozwaleniu całej jej konstrukcji. Prezes Leśniak powiedział, co chciał. Zasygnalizował, że w jest w gotowości finansowej i organizacyjnej, aby zrobić ze swoim klubem krok do przodu. Należy pogratulować i przyklasnąć. Im więcej takich ośrodków w Polsce tym lepiej przecież dla dyscypliny.

– A stać by było was na pierwszą ligę? W lokalnych mediach razem z prezesem Zygmuntem Dziembą zdradziliście, że Ratusz zredukował wam dotację o 30 procent.

– Wszystko musiałoby być poparte skrupulatnymi wyliczeniami i analizami. Ale siedlibyśmy z kalkulatorem. Nie jest jednak tajemnicą, że miasto ucięło całemu sportowi niemałe pieniądze. Począwszy od grających w PGNiG Superlidze piłkarzy ręcznych, kończąc na nas. Rozmawiamy z prezydentem. Łatwo się domyślić, iż w czasie zarazy, wszechobecnego kryzysu gospodarczego rozmowy są trudniejsze niż zazwyczaj. Miasto jest dla nas niecenionym partnerem, próbujemy procenty zredukować na naszą korzyść. Czy się uda? Zobaczymy.

– Ma pan pomysł na format przeprowadzenia rozgrywek 2 LŻ przy założeniu, że będzie pięć zespołów?

– Żeby była mądra i odpowiadała wszystkim uczestnikom. Uważam, że podstawa jest. Mamy pewnych osiem meczów. Pojawiały się nawet głosy, żeby połączyć pierwszą i drugą ligę. Zasugerowałem podział na dwie dywizje np. północ-południe, albo wschód-zachód. Kwestia dogadania. Zwycięzcy grup rywalizują w tradycyjnych półfinałach play-off. Sami w gronie dziennikarskim szukacie różnych rozwiązań dla żużla, ale i my nie siedzimy z założony rękami, staramy się robić burze mózgów.

– PGE Ekstraliga bez publiczności sobie poradzi, a druga liga jest w stanie wystartować przy pustych trybunach?

– Sytuacja z dnia na dzień robi się dynamiczniejsza, a pytań nie ubywa. Cierpliwości, nie wróżmy z fusów pod wpływem nadmiernych emocji. Mamy koniec kwietnia, rząd powoli, lecz sukcesywnie odmraża sport i gospodarkę. Do inauguracji PGE Ekstraligi jeszcze półtorej miesiąca, ale już wdrażamy reżim sanitarny i krzyczymy stanowcze nie dla kibiców na trybunach. Okej, rozsądnie. Ale kto da wiarę, że za trzy-cztery miesiące znów nie dojdzie poluzowania obostrzeń i np. na dobry początek będzie zgoda na wpuszczenie do tysiąca osób.

– W Ekstralidze z ust niektórych prezesów padają pomysły, żeby stosować się do ograniczeń, ale spróbować wpuszczać fanów i sadzać ich w określonych odległościach, z zachowaniem norm bezpieczeństwa.

– To jest ciekawy wątek, nad którym warto się dokładniej pochylić. W Ekstralidze prezesi mają komfort i trzymają niezłe karty przetargowe w dłoniach pod postacią pojemnych stadionów. Jeśli np. arena dopuszcza frekwencje na poziomie osiemnastu tys. siedzisk. Przy co trzecim wolnym krzesełku łatwo policzyć, że uda się upchnąć ok. sześciu tys. kibiców. Ludzie kotłują się pod marketami, próbują zachować regulaminowy dystans, a w praniu wychodzi to różnie. Babcia zwykła mawiać: jak się chce, to się zrobi, a jak nie to i święty Boże nie pomoże.

– Renegocjacje kontraktów w 2 LŻ mają rację bytu, czy tam faktycznie nie ma z czego już schodzić?

– Doskonale wiadomo, że progi płacowe pomiędzy poszczególnymi ligami diametralnie się różnią. Negocjowanie nowych stawek, to zawsze trudny proces. Mamy świadomość, że zawodnicy od lat poruszają się określonych wydatkach. Oskar Polis i Hubert Łęgowik należą do grupy zawodników, którzy nie czekają aż im manna spadnie z nieba, tylko zasuwają i pracują, aby w obliczu braku stałych dochodów wynikających z jazdy na żużlu utrzymywać pewien standard życia. Oni już zdążyli zetknąć się z wynagrodzeniem, które może wrócić i wolą dmuchać na zimne. Proszę jednak nas zrozumieć. Samorządy pomniejszyły środki, musimy szukać sposobów na zasypanie dziur budżecie. Zachowanie płynności finansowej jest dla nas najważniejsze.

– Rozpoczęliście już rozmowy z zawodnikami?

– Tak, one już trwają, jesteśmy na różnych etapach. Z jednymi bliżej konsensusu z drugimi dalej. Jesteśmy pozytywnie nastawieni, ciągniemy wózek w jednym kierunku, a to już ponad połowa sukcesu. Zasadniczo chcemy jechać.

– Ile stracicie na tym, że nic nie zarobicie na wpływach z dnia meczowego?

– Zakładając zeszłoroczną frekwencję, która kręciła się wokół 2,5-3 tys. wypada nam 50-60 tys. przychodów. Dla klubu drugoligowego 250-300 tys. zł to gigantyczne kwoty. Oszczędności i bilansowanie środków najprościej szukać w kosztach stałych. A te my mamy praktycznie żadne. Nie obsługujemy biura, zatrudniamy koleżankę na pół etatu, a sami z zarządem piastujemy swoje stanowiska społecznie. Nie rozliczamy nawet delegacji, każdą „przytuloną” złotówkę oddajemy do klubu. Świadczenia zawierają się w rachunkach za wodę i energię.

– Sponsorzy zadeklarowali, że zasilą Kolejarz obiecanymi kwotami, czy zrewidowali swoje obietnice. W nazwie macie dwóch partnerów: OK i Bedmet?

– To sponsorzy stąd, a jak wiadomo koszula zawsze najbliższa ciału. Źle by się stało, żebyśmy zgłaszali akces do jazdy, a nie mieli odpowiedniego zabezpieczenia w kasie. OK i Bedmet to nasz filary, jesteśmy w częstym kontakcie i póki co nie dochodzą do niepokojące wieści dotyczące wycofania się, albo uszczuplenia wsparcia. Podejrzewam, że konta drugoligowców składają się jednak w większości z kwot od mniejszych, ale aktywnych darczyńców.

– Zamknięcie stadionów przy jednoczesnym braku transmisji w telewizji przyszłość 2 LŻ nie rysuje się kolorowych barwach. Gdzie tych reklamodawców wyeksponować?

– Nie roztaczajmy aż tak czarnych scenariuszy. Wariantów jest kilka. GKSŻ rozmawia już nie tylko o systemie PPV, ale do akcji wkroczył Polsat, który szuka opcji, aby wzbogacić swoją ofertę. Kluby zyskałyby marketingowo. Poza tym trzeba szukać nawet śladowych źródeł wsparcia, które będą się składały na solidną całość. Najlepszą formą pokazania partnerów jest jednak otwarcie bram, rozłożenie koziołków na murawie. To one nieustannie pracują na rzecz firm, które rok rocznie wrzucają fundusze do klubowych kas. Sam relacje na żywo fajnie, że są, ale to i tak za mało. Musimy zastanowić się, jak tych partnerów uaktywnić w życiu drużyny. Żeby byli obecni z nami przez siedem dni w tygodniu. To system naczyń połączonych.

– Niedawno szeroko komentowany był temat wypożyczenia do Opola Dawida Lamparta. Umarł śmiercią naturalną wraz z rozprzestrzenieniem się pandemii?

– Pomysłów było wiele, nie wszystkie wypalały, ale poczekajmy, niewykluczone, że na rynku dojdzie do wielu znaczących przetasowań.

– Lampart miał być straszakiem, zawodnikiem oczekującym, czy od razu liderem, który wejdzie z marszu do składu. W końcu nie uwzględnialiście go początkowo w planach na sezon 2020?

– Ciągnie pan za język. Nie ma kontraktu nie ma tematu.

– Pogłoski o zakończeniu kariery przez Artura Czaję…?

– … Zacytuję pewnego polityka: nie potwierdzam, nie zaprzeczam.

– Huczne świętowanie 70-lecia Kolejarza z powodu koronawirusa w zawieszeniu?

– Skurczybyk skutecznie nam pokrzyżował szyki. Przygotowywaliśmy się do odpalenia paru fajerwerków i niespodzianek. Miał być duży rozmach. My sobie poradzimy, inni mają znacznie większe zagwozdki. Przekładane są rundy Grand Prix, EURO i IO. Obchody okrągłej rocznicy nie będę w 2021 smakować, jak w tym, ale naszym podstawowym zadaniem jest obrona ligi i żużla w Opolu.

Autor:Kamil Hynek
źródło: sportowefakty.pl

Komentarze

komentarzy