Czy kibice wrócą na trybuny? To pytanie spędza sen z powiek wielu prezesom, nie tylko klubów żużlowych. Nie od dziś wiadomo, że środki ze sprzedaży biletów są sporym zastrzykiem do klubowego budżetu.

Jakie są zatem szanse na to, by kibice wrócili na trybuny? Prezes PZM Michał Sikora zapewnia, że wzorem ubiegłego roku, będą prowadzone rozmowy z rządem na temat, choćby częściowego otwarcia stadionów dla publiczności.

– Jak najbardziej planujemy podobne jak przed rokiem rozmowy z rządem z udziałem osób, które wtedy pomagały i przyczyniły się do tego, że trybuny były chociaż częściowo otwarte dla publiczności. To jest bardzo ważna sprawa. Na pewno wszelka pomoc europosła Ryszarda Czarneckiego, który jest bardzo przychylny żużlowi jest nieoceniona – podkreśla Sikora. Myślę, że możemy brać pod uwagę to, że w okresie wiosenno – letnim czy może bardziej letnim, tak jak to było w zeszłym roku, odnotowuje się dużo mniej zachorowań. Żużel ma tą zaletę, że mecze odbywają się na zewnątrz, na otwartych stadionach, a nie w zamkniętych halach. W tym upatruję szansę, że liga ruszy jednak z kibicami – wierzy prezes Polskiego Związku Motorowego.

Pomoc w rozmowach zadeklarował już europoseł Ryszard Czarnecki: – Zarówno siatkówka, jak i żużel mogą liczyć na moją pomoc – zapewnia europoseł Ryszard Czarnecki. – Żużel jest o tyle w lepszej sytuacji, że mecze odbywają się na otwartych stadionach, a sezon zaczyna się dopiero wiosną, więc jest jeszcze trochę czasu na to, by opracować i przedstawić rządowi zasady, według których mogliby kibice przebywać na stadionach – dodaje. Mogę sobie wyobrazić, że Ekstraliga przy moim wsparciu, razem z Polskim Związkiem Motorowym przedstawi projekt, który daje możliwość uczestnictwa w zawodach ludziom, którzy są zaszczepieni. Pytanie, jak dużo takich osób będzie na początku sezonu i jaki będzie to rachunek ekonomiczny dla klubów. Wpuszczenie na obiekt 100 osób rodzi koszty często podobne jak otwarcie stadionu dla kilku tysięcy – zaznacza honorowy patron wielu imprez żużlowych.

Przed rokiem udało się otworzyć stadiony podczas opóźnionego startu ligi w okresie wakacyjnym. Oczywiście stadiony nie były jeszcze otwarte w stu procentach, ale początkowo 25 a później 50 procent publiczności mogło zasiadać na trybunach. Czy w tym roku podobny scenariusz jest możliwy? – Tego nikt w tej chwili nie wie. Trzeba być jednak dobrej myśli i brać to pod uwagę. Od wiceministra zdrowia usłyszałem niedawno, że znoszenie restrykcji dotyczących zgromadzeń ma się odbywać najpóźniej w kwietniu. Myślę, że idąc dalej, można sobie wyobrazić wstęp publiczności na imprezy masowe – wyjaśnia Czarnecki.

Niektórzy prezesi są również za opcją, by przesunąć start rozgrywek o jeden miesiąc z nadzieją, że sytuacja pandemiczna zmieni się na tyle, by móc w części wpuścić kibiców na trybuny. Jako pierwszy w 2. Lidze Żużlowej zaapelował o to prezes Rzeszowskiego Towarzystwa Żużlowego – Zbigniew Prawelski. W uzasadnieniu zarząd RzTŻ-u Rzeszów podnosi fakt, że rozpoczęcie rozgrywek w kwietniu, przy aktualnej sytuacji, może mieć katastrofalne skutki dla budżetów klubów i może oznaczać znaczne straty finansowe. Według rzeszowskiego klubu jazda przy pustych trybunach mija się z celem i wypacza sens realizacji celów statutowych prowadzenia klubu.

Takiej opcji niestety nie planuje GKSŻ:

– Moje stanowisko jest jasne. Jedziemy zgodnie z planem. Już dawno przypominaliśmy klubom, że kibiców może nie być. Zrobiliśmy to przed początkiem okresu transferowego, żeby każdy zbudował odpowiednio zespół – mówił wówczas Piotr Szymański.

– Rozumiem, że obecność fanów na trybunach jest bardzo ważna. Ja też chcę powrotu do normalności i bardzo na ten moment czekam. Dlaczego mamy jednak krzywdzić teraz kluby, które nas posłuchały, były rozsądne i zakontraktowały takich żużlowców, żeby poradzić sobie z odjechaniem sezonu nawet bez udziału widowni? A zapewniam, że tacy działacze w środowisku są – podkreślał Szymański.

źródło: sportowefakty.pl, przegladasportowy.pl

Komentarze

komentarzy