Denis Gizatullin, który jeszcze w ubiegłym roku był, nie tylko liderem Kolejarza Opole, ale również najlepszym zawodnikiem 2.Ligi Żużlowej w tym sezonie miał problemy ze zdobywaniem cennych dla opolskiej drużyny punktów. Odpowiedź na to w czym tkwił problem znalazł pod koniec sezonu. Jak sam mówi, na łamach Tygodnika Żużlowego, nigdy jednak nie odwrócili się od niego kibice ze Wschodniej.
– Bieżący sezon nie układał się po twojej myśli…
– Niestety, dopiero w ostatnich meczach moje motory w końcu zaczęły jechać tak, jak powinny. Wcześniej miałem sporo problemów z dobraniem przełożeń. Mówiąc szczerze, sam byłem zaskoczony swoją słabą postawą. Moje wyniki spadły. Sprzęt nie jechał tak, jak powinien. W końcu jednak znalazłem dobre ustawienia i zacząłem wygrywać. Żałuję, że kosztowało mnie to tak dużo czasu, teraz pozostaje mi walczyć dalej.
– Czyli problem tkwił w silnikach?
– Silniki były dobre, wina leżała po mojej stronie. Po prostu, źle dobierałem ustawienia. Opolski tor się zmienił i to nieco wybiło mnie z rytmu. Cały czas szukałem odpowiednich przełożeń. Pogubiłem się, chociaż wiedziałem, że jestem dobrze przygotowany i że stać mnie na wysokie zdobycze punktowe. Przecież ostatnie dwa sezony byłem liderem Kolejarza, kończyłem je ze średnią powyżej dwóch punktów na bieg.
– W ubiegłym roku byłeś nawet najlepszym jeźdźcem całej ligi!
-Trzeba jednak zwrócić uwagę, że druga liga też się zmieniła. Doszło wielu świetnych zawodników, co podniosło poziom rozgrywek. Teraz znacznie trudniej znaleźć się w gronie tych najlepszych jeźdźców.
– Miałeś trochę żalu do trenera Piotra żyto, gdy odsunął cię od składu?
-To trudne pytanie. Powiem tak – z jeden strony rozumiem decyzje trenera. Wiem, że nie punktowałem tak jakbyśmy sobie życzyli. Dlatego Piotr Żyto chciał spróbować innych rozwiązań, dać szansę innym jeźdźcom. Z drugiej strony jednak to był czas, gdy wiedziałem już w czym tkwi mój problem i tłumaczyłem, że jestem bliski jego rozwiązania. Wróciłem do drużyny i w Krośnie osiągnąłem najlepszy rezultat.
– Kibice z reguły oklaskują tych zawodników, którzy osiągają dobre wyniki, a jak jest słabszy okres, odwracają się od nich. Ciebie opolscy fani dopingowali przez cały czas, wierząc że się uporasz z problemami.
-To prawda, na opolskich kibiców mogę liczyć. Po każdym, nawet słabszym, meczu wspierali mnie dobrym słowem. Oni są po prostu świetni. Takie zachowania bardziej motywują zawodnika niż krytyka. W dużej mierze dzięki wsparciu kibiców wróciłem na dobre tory. Bardzo chciałem znów dawać im radość, swoją jazdą
– Kolejarz osiągnął cel minimum, czyli awansował do rundy play-off
-Tak, udało się awansować. Rozstrzygnął o tym ostatni mecz rundy zasadniczej, w którym pokonaliśmy PSZ Poznań. Nie da się jednak ukryć, że liczyliśmy na lepszy rezultat w kilku spotkaniach. Wówczas rywalizowalibyśmy w półfinale z innym rywalem niż najlepsza drużyna serii zasadniczej. Po prostu, droga do play-off nie była dla nas łatwa.
– Dlaczego? Na papierze zespól z liderami Gizatullinem, Ułamkiem i Woelbertem wyglądał bardzo solidnie.
-Mam świadomość tego, że jedną z przyczyn była moja słabsza dyspozycja. Trener, zarząd, kibice i ja sam mieliśmy większe oczekiwania. Jak wspomniałeś, razem z Sebastianem Ułamkiem i z Kevinem Woelbertem mieliśmy być wiodącymi zawodnikami drużyny. A jedynie Kevin Woelbert spełnił to zadanie.
– Jaka atmosfera jest w drużynie?
– Atmosfera jest w porządku. Współpracujemy ze sobą, staramy się sobie pomagać w parkingu. Czasami było trochę nerwówki, ale ogólnie jest dobrze. Gdyby nie było atmosfery, to nie wygrywalibyśmy zawodów i nie awansowalibyśmy do fazy play off.
– Jak klub stoi finansowo?
-Póki co nie ma żadnych zaległości.
-Podpisałeś w Opolu dwuletni kontrakt. więc, w następnym sezonie nadal będziesz startował w barwach Kolejarza…
– Tak, mam dwuletni kontrakt. Co będzie dalej, zobaczymy po sezonie.
Autor: MAREK BODUSZ
Tygodnik Żużlowy nr 37