– Długo zastanawiałeś się nad powrotem do Kolejarza?
– Nie, ponieważ co roku otrzymywałem propozycję powrotu do Opola. Jednak na moją decyzję wpływały różne czynniki, a nie zawsze decydowały lepsze oferty. Poza tym uważam, że zmiana klubu co roku również nie jest korzystna. Dwa lata w Rzeszowie i dwa lata w Gnieźnie pozwoliły mi się rozwinąć i zdobyć nowe doświadczenia. Już w poprzednim sezonie prezes Kolejarza sondował temat mojego powrotu, kiedy przyjechaliśmy tu z Gnieznem na pierwszy mecz. Doszliśmy do porozumienia, tym bardziej, że do Opola zawsze fajnie się przyjeżdżało. Miałem tutaj dobre wyniki, lubię ten tor, a środowisko jest mi już znane. Dobrze jest wrócić na „stare śmieci”.
– Wracasz na dwa lata?
– (śmiech) Nie ma co zakładać takiego scenariusza. Mam kontrakt na rok, ale jeśli wszystko ułoży się tak, że zarząd będzie zadowolony z mojej postawy, a ja będę się dobrze czuł w Kolejarzu, mogę zostać nawet na pięć czy sześć lat. Nie lubię zbyt często zmieniać otoczenia, ale czasem sytuacja tego wymaga.
– Kiedy pierwszy raz przychodziłeś do Kolejarza byłeś zawodnikiem, który dopiero zdobywa doświadczenie. Jakim jeźdźcem jesteś teraz?
– Pierwszy rok jako senior spędziłem w Gdańsku. Nie był on dla mnie udany, dlatego nie chcę go rozpamiętywać. Przychodząc do Kolejarza, otrzymałem duży kredyt zaufania od prezesa i trenera. Trafiliśmy tu razem z Oskarem Polisem i uważam, że zaprezentowaliśmy się dobrze. Jednak brak doświadczenia w seniorskim żużlu sprawił, że nie byłem jeszcze zawodnikiem, który podejmował ryzyko i wygrywał wszystkie starty. W ciągu tych lat wiele się nauczyłem, zmieniłem podejście i system treningowy. Przez ten czas przetestowałem też sporo sprzętu. Można powiedzieć, że z niedoświadczonego zawodnika stałem się świadomym, głodnym sukcesu, pewnym siebie i takim, na którego drużyna może liczyć w trudnych momentach.
– Czego nauczyłeś się przez te cztery lata?
– Spotkałem wielu ludzi, przetestowałem różne rodzaje sprzętu, nabyłem nowe umiejętności. Kiedyś trudno mi się jeździło na długich torach, teraz wiem już jak się do nich dostosować. Poprawiłem starty, dopracowałem technikę. Im dalej się idzie, tym bardziej ten sport potrafi zaskoczyć – nie ma ludzi, którzy wiedzą o nim wszystko. Przez lata eliminowałem swoje błędy i stopniowo ulepszałem swoje umiejętności. Największą zmianą była współpraca z kilkoma tunerami, dzięki czemu nauczyłem się precyzyjnie określać swoje potrzeby dotyczące sprzętu.
– Co zmieniłeś przed nadchodzącym sezonem?
– Główne zmiany zaszły w przygotowaniach fizycznych i współpracy z psychologiem. Spróbowałem nowych metod. Zamiast utartych schematów i czuję, że to wychodzi mi na dobre. Sprzętowo wprowadziłem sporo zmian, ale nie robiłem rewolucji. Nadal współpracuję z tym samym tunerem, a jego sprzęt dobrze spisuje się na torze w Opolu. Jednak wszystko zweryfikują pierwsze mecze.
– Czy czujesz już głód jazdy?
– Po okresie ciężkich treningów oczywiście, że tak. Praktycznie pół roku bez motocykla żużlowego to zdecydowanie za długo. Na początku marca chcę pojechać do Żarnowicy na treningi, chyba że pogoda w Polsce się poprawi. Już dwudziestego dziewiątego marca wystartuję w Wittstock, dzień później w turnieju w Żarnowicy, a potem czekamy na pierwsze mecze sparingowe i pierwszą kolejkę ligową kiedy to spotkamy się z Gnieznem.
– Będzie to szczególny mecz dla ciebie?
– Mecz jak mecz, nie ma co się nakręcać. Wiadomo, że to drużyna, w której spędziłem dwa sezony, znam to środowisko. Podchodzę do tego meczu normalnie – jedziemy u siebie i musimy go wygrać. Na papierze jesteśmy skazywani na porażkę, ale patrząc na miniony sezon, kiedy przyjechałem z Gnieznem do Opola, to nie było tu łatwo, niezależnie od tego czy była to runda zasadnicza, czy play-off. Myślę, że jesteśmy solidną drużyną, dobrze przygotowaną do sezonu. Czeka nas jeszcze małe zgrupowanie i myślę, że to również zacieśni więzi w zespole, co przełoży się na dyspozycję drużyny i dobry kontakt między zawodnikami.
– W drużynie nie ma już Grzegorza Walaska. Z jednej strony odpadł rywal do składu, z drugiej – odszedł doświadczony zawodnik. Jak patrzysz na tę sytuację?
– Nie odbierałem go jako rywala – po prostu z drużyny ubył kolega. Widocznie były jakieś przeciwwskazania, żeby Grzegorz nie jechał z nami. Jeśli miałoby to zaszkodzić budżetowi klubowemu, to może i dobrze, zważywszy na to, że często po sezonie pojawiają się problemy finansowe. Z jednej strony szkoda, bo jego doświadczenie mogło przełożyć się na dobre wyniki punktowe, a jego nazwisko mogło przyciągnąć sponsorów. Jednak jeśli patrzymy na to rozsądnie, a klubowy budżet mógłby na tym ucierpieć, to decyzja nie jest zła. Grzegorz mając takie doświadczenie, może jeździć w Ekstralidze i zdobywać punkty. Szkoda, że nie ma go z nami, ale mam nadzieję, że będziemy na tyle silnym zespołem, aby poradzić sobie bez niego i będziemy zdobywać czterdzieści sześć punktów w każdym meczu.
– Co będzie dla ciebie synonimem udanego sezonu…?
– Chciałbym przejechać ten sezon bez kontuzji, bo to najważniejsze. Po drugie – patrząc na swoje indywidualne wyniki, chciałbym przekroczyć barierę dwóch punktów na bieg, co byłoby dla mnie satysfakcjonujące. Chcę być w czołowej trójce ligi pod względem średniej. Wcześniej ocierałem się o półfinały IMP, a teraz chciałbym awansować do finałów. Jeśli chodzi o drużynowe występy, to chciałbym, aby Kolejarz był jak najwyżej. Nie chcę rzucać haseł o awansie – najpierw wejdźmy do play-offów, bo tam wszystko może się zmienić. Podchodzę do tego etapami: najpierw awans do play-off, a potem walka o finał. Jeśli uda się coś osiągnąć w finale, będzie to mój najlepszy sezon w karierze.
– …a pod względem finansowym?
– Zdaję sobie sprawę, że w klubach zdarzają się problemy finansowe, ale wynika to z wielu czynników. Czasem jeden sponsor się spóźni, czasem dotacja z miasta wpływa później – i to rozumiem. Jeśli na coś się umawiam, to staram się dotrzymywać słowa. Mamy termin do trzydziestego października, aby wszystko było wypłacone, nawet jeśli w transzach. Tak wygląda ten sport – nie ma co ukrywać. Wiadomo, że w niższej lidze budżety są skromniejsze i czasami brakuje środków na dodatkowe inwestycje w sprzęt. Tak wygląda dzisiaj żużel – ważne, żeby na koniec roku wszyscy byli spłaceni.
– Czego ci życzyć w nadchodzącym sezonie?
– Zdrowia i szybkich silników!
Autor: ŁUKASZ JAŻDŻEWSKI
Źródło: Tygodnik Żużlowy