Grzegorz Sawicki prezesem Kolejarza Opole został w zeszłym roku. W rozmowie przeprowadzonej dla Tygodnika Żużlowego odpowiada jak ocenia pracę swoją oraz klubu w sezonie 2017 oraz udziela informacji o przygotowaniach do sezonu 2018. Nie brakuje wątków o projekcie transgranicznym, budowie minitoru oraz możliwych pracach na stadionie żużlowym.

– Za panem pierwszy rok pracy na stanowisku prezesa Kolejarza Opole. Jest pan zadowolony z tego, co udało się w tym czasie osiągnąć?

– Jeżeli chodzi o wyniki sportowe to zdecydowanie zadowolony nie jestem. Liczyliśmy na awans do play-off i tego celu nie osiągnęliśmy. Zaufaliśmy zawodnikom, którzy deklarowali, że będą dobrze przygotowani do sezonu. Tor jednak wszystko zweryfikował. Widoczne były braki zarówno sprzętowe, jak i kondycyjnie. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Szybko skończyliśmy sezon i dzięki temu mieliśmy więcej czasu na wyciągnięcie wniosków i budowanie innego zespołu na nowy rok. Poza wynikiem sportowym narzekać nie możemy. Uporządkowaliśmy sprawy finansowe i organizacyjne. Tworzymy dobry wizerunek klubu, pozyskujemy sponsorów.

– Początek sezonu był bardzo burzliwy. Doszło do znaczących zmian najpierw w zarządzie, później w sztabie szkoleniowym…

– Po odejściu Andrzeja Hawryluka, Piotra Kumca oraz Dariusza Chwista zbudowałem zarząd, z którym współpraca układa się bardzo dobrze. Sprawami sportowymi zajął się fachowiec z najwyższej półki Piotr Żyto, a organizacyjnymi i marketingowymi Lucjusz Bilik, do którego wkrótce dołączył nasz sponsor Zygmunt Dziemba. Rozwiązaliśmy umowę z Adamem Giernalczykiem, z którego pracy od początku sezonu nie byłem zadowolony. Dostał szansę, ale nie spełnił naszych oczekiwań, więc trzeba było się pożegnać. Po odejściu Giernalczyka z prowadzenia zespołu zrezygnował Wojciech Załuski, wobec którego mieliśmy spore oczekiwania. Wszystkie te roszady układają się w ciąg zdarzeń, który zmierza w mojej ocenie w dobrym kierunku. Sztab szkoleniowy naszej drużyny przejęli Piotr Żyto z Markiem Mrozem, których praca była dotychczas chwalona przez zawodników i adeptów.

– Adam Giernalczyk i Wojciech Załuski po rozstaniu z Kolejarzem skarżyli się w mediach, że klub źle funkcjonuje i odpowiedzialnością za to obarczają głównie pana i Piotra Żyto.

– Uważam, że to było zupełnie niepotrzebne z ich strony. Zabrakło im odwagi, by swoje zastrzeżenia wyrazić w rozmowie „twarzą w twarz”, dlatego poszli do mediów. Jako zarząd postanowiliśmy nie odpowiadać na te prowokacje. Dopiero po drugim wywiadzie opublikowaliśmy oświadczenie, którym zamknęliśmy temat. Jak wyglądała praca Adama Giernalczyka i Wojciecha Załuskiego i ile prawdy w ich słowach wie każdy, kto obserwował ich zachowanie podczas treningów i zawodów sportowych. My nie mogliśmy udawać, że wszystko jest w porządku, bo nie było. Zarząd nie ma być miły, tylko skuteczny.

– W ubiegłym sezonie wzięliście udział w projekcie o współpracy transgranicznej, z którego Kolejarz miał pozyskać dodatkowe fundusze. Mówił pan, że jeżeli wszystko przebiegnie pomyślnie, to w kolejnym roku będziecie się starać o większe sumy na modernizację stadionu.

– Niestety, wszystko rozbiło się o wkład własny, który musielibyśmy na większą część sezonu zabezpieczyć. „Zamrożenie” pieniędzy oznaczałoby opóźnienie w wypłatach dla zawodników, do czego nie chcieliśmy dopuścić. Do programu aplikowaliśmy, ale niestety musieliśmy się później z niego wycofać. Na gruntowną modernizację stadionu na razie nie można liczyć, ale razem z Miejskim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji, który jest właścicielem obiektu, utworzyliśmy plan etapowego remontu. Obecnie przygotowujemy się do budowy minitoru. Znaleźliśmy źródła, z których sfinansujemy ter projekt. Ponadto musimy poprawić nagłośnienie. Myślimy też o instalacji oświetlenia. Prezydent z kolei obiecał nam kolejną partię siedzisk, które zamierzamy, osadzić na łukach. Dyskusję o większej modernizacji lub przeniesieniu stadionu będzię można zacząć wówczas, gdy drużyna z powodzeniem będzie walczyć o wysokie cele w pierwszej lidze. Ale dla naszego klubu to jeszcze melodia odległej przyszłość.

– Mam wrażenie, że prezesowanie klubowi żużlowemu się panu spodobało.

– (śmiech) Na początku było mi bardzo trudno. Miałem chwile zwątpienia. Był moment, że zostałem praktycznie sam, a doświadczenia w tego typu działalności nie miałem żadnego. Wkrótce do mnie jednak dołączyli Piotr Żyto i Lucjusz Bilik, którzy okazali się dobrymi nauczycielami. W tej chwili mam znacznie większą świadomość tego, jak ma funkcjonować dobrze zorganizowany klub sportowy. Doświadczenie, które zdobyłem po roku na stanowisku prezesa przekłada się na wykonywaną pracę. Wizerunek klubu jest coraz lepszy, co dostrzegają nasi sponsorzy. Nasz byt nie opiera się wyłącznie na dotacjach miejskich i wojewódzkich, ale mamy również wysokie wsparcie ze strony naszych partnerów biznesowych. Od długiego czasu działam w polityce, byłem wicemarszałkiem województwa i wydawać by się mogło, że z tego powodu powinienem być rozpoznawalny. Tymczasem w przypadkowych rozmowach nikt się nie pyta o politykę, tylko o Kolejarza. Cieszę się. że jest tak wielu sympatyków żużla w Opolu.

– Od wielu lat Kolejarz przystępuje do rozgrywek pod hasłem „odbudowy opolskiego żużla”. Czy można powiedzieć, że ten etap jest już zamknięty?

– Zdecydowanie nie. Puentą procesu odbudowy żużla musi być sukces sportowy, a dotychczas go nie osiągnęliśmy. Jeżeli uda nam się wywalczyć awans, to dopiero wtedy będziemy mogli mówić o zakończeniu pewnego etapu naszej działalności. Aby wsparcie finansowe było wyższe najpierw musimy osiągnąć wyższy poziom sportowy. Dostaliśmy kredyt zaufania od prezydenta miasta, marszałka województwa oraz naszych partnerów biznesowych. Teraz musimy pokazać, że dobrze te środki wykorzystaliśmy. Do pełni szczęścia brakuje też kibiców, którzy stworzyliby oprawę na naszym stadionie. Kolorowy i głośny stadion uzupełnia dramaturgię widowiska sportowego. Jestem przekonany, że fanatycy żużla uaktywnią się wraz z dobrymi wynikami drużyny.

– Piotr Żyto stworzył drużynę na awans?

– Stworzył silną drużynę, która będzie walczyć o jak najlepsze wyniki. Działaliśmy według ustalonego wcześniej planu. Zakładał on, że do Gizatullina i Woelberta dołączy polski lider, który miał być doświadczonym zawodnikiem oraz dwóch młodych jeźdźców, którzy będą rywalizować o miejsce w składzie z Adrianem Gomólskim. Plan został więc zrealizowany. Czy jest to zespół na miarę awansu? Trudno w tej chwili oceniać, ponieważ inne ośrodki też są bardzo silne. Ale nasi zawodnicy sami mówią o tym, że awans do wyższej ligi jest ich celem priorytetowym. Do osiągnięcia tego celu są też w odpowiedni sposób dopingowani przez zarząd.

– Będzie duże ciśnienie?

– Jeśli nie teraz, to kiedy? Mamy dobrego trenera, dobrą drużynę złożoną za niemałe pieniądze. Dobrze by było zawalczyć o wysokie cele. Ale jeżeli się nie uda, to za rok znów wyciągniemy wnioski i jeszcze lepiej przebrniemy przez okres transferowy.

– Życzę więc powodzenia.

Autor: MAREK BODUSZ
Tygodnik Żużlowy nr 51
12.12.2017

Komentarze

komentarzy