Trener Sekula: Mamy wyznaczony cel

0
501

– Na koniec pierwszej rundy zwycięstwo z Polonią Piła…

– Mecz układał się od początku po naszej myśli, tor był naszym atutem, na koniec daliśmy szansę juniorom. Dziękuję kibicom za doping. Wygraliśmy, z czego bardzo się cieszymy i teraz koncentrujemy się na meczu wyjazdowym w Pile.

– Jak podsumujesz pierwszą rundę w wykonaniu zespołu. Jedziecie bez dwóch zawodników, a pole manewru jest dość wąskie…

– Chciałbym aby Pontus jak najszybciej wrócił, czekam cały czas abym mógł z niego korzystać. Staramy się jak możemy radzić sobie bez niego, myślę, że dobrze nam to wychodzi, ale nie ukrywam, że jego obecność byłaby dla nas wzmocnieniem.

– Stare powiedzenie mówi, ze ciężko jest być prorokiem we własnym kraju, a czy ciężko jest być menadżerem zespołu z własnego miasta?

– Takie są tego cienie i blaski. Staram się wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafię, aby zadowolić kibiców i wszystkich dookoła, a będę rozliczany po sezonie.

– Po raz pierwszy w twoich rękach jest zespół, który aspiruje wyżej niż tylko odjechanie jednego dobrego meczu u siebie…

– Wracając do Opola zdawałem sobie z tego sprawę. Mamy wyznaczony cel, którym jest awans do fazy play-off i do tego na razie dążymy.

– Odpowiadasz za pierwszy zespół, trenujesz młodych adeptów, ścigasz się na długim torze, co jeszcze robisz…?

– Poniekąd jestem jeszcze mechanikiem szkółkowym (śmiech), staram się chłopakom poskładać tyle motocykli na ile nas stać i na tyle ile mamy możliwości. W sobotę trening został odwołany więc razem z chłopakami „wrzucaliśmy” do ramy silniki, dzięki temu będziemy mieli sześć kompletnych motocykli. Staram się ogarniać wszystko, aby miało to ręce i nogi.

– Ilu chłopaków jest obecnie w szkółce?

– Dwunastu, nie ukrywam, że moim marzeniem było prowadzenie szkółki żużlowej. Jednak zderzam się z rzeczywistością, ponieważ: raz na profesjonalną szkółkę potrzeba bardzo dużych nakładów, a dwa jedna osoba wszystkiego nie pociągnie. Ważne, że ruszyliśmy z treningami szkółki, chłopaki są nastawieni optymistycznie.

– Z jaką częstotliwością odbywają się treningi?

– Na razie jeszcze raz w tygodniu, ale w najbliższym czasie będzie to dwa, trzy razy w tygodniu, po to, aby w tym roku kolejni adepci zdali licencję.

– W tym sezonie miałeś już okazję do startu w zawodach na długim torze w Mariańskich Łaźniach…

– Dokładniej rzecz ujmując, jeździłem (śmiech). Były to moje pierwsze oficjalne zawody. Długi tor to…. długi tor, nie porównujmy tego do Rzeszowa, Pardubic czy Tarnowa. To nie jest to samo. Ścigając się na torze czterystumetrowym a jeżdżąc na obiekcie, który ma kilometr to inna bajka.

– W jakim sensie inna bajka, czy możesz przybliżyć różnice?

– Klasyczny tor to małe kółko, wszystko widoczne jak na talerzu, a jak byliśmy w Herxheim to gdy się wchodziło w pierwszy łuk to nie widziało się zawodników wchodzących w drugi łuk. W ogóle to nawet ich nie słychać.

– Wspólnie z Adamem Skórnickim i Stanisławem Burzą startujecie na długim torze. Trenerzy zespołów drugoligowych stanowią kadrę Polski na długim torze…

– Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że to się udało, że wystartowaliśmy w tego rodzaju imprezie. Wcześniej były niemrawe przymiarki, ale nareszcie się udało. Żaden z nas nie czuje się prekursorem, my się dopiero uczymy tego sportu. On jest popularny w Niemczech, Holandii, Francji. Tam są większe tradycje i tam jeżdżą „od młodego”. W Polsce nie mamy jeszcze takiego toru, który byłby klasycznym długim torem.

– Dziękuję za rozmowę

– Również dziękuję. Pragnę również podziękować mojej rodzinie, ponieważ bez nich nie byłoby to wszystko możliwe.

Autor: Łukasz Jażdżewski

Komentarze

komentarzy