Wychowanek Kolejarza Opole Michał Kordas na łamach „Tygodnika Żużlowego” opowiada o wypadku, który wyeliminował go z jazdy na początku sezonu. Do zdarzenia doszło w Wittstock, gdzie Kordas rywalizował z niemieckimi juniorami.

– Jak doszło do upadku?

– Startowaliśmy w piątkę spod taśmy. Byłem na czwartej pozycji. Na drugim wirażu jednak było kilka dziur. Wpadłem w jedną z nich. Mój motor gwałtownie zwiększył obroty. Przymknąłem gaz, ale motor nie zareagował, tylko obrócił się wokół własnej osi. Runąłem na tor uderzając całą siłą rozpędu.

– Czy myślisz, że przyczyną tego upadku mógł być nowy tłumik?

-Trudno mi to ocenić, ale kiedy przymknąłem gaz motor jakby w ogóle nie zareagował. Nie mogę jednoznacznie powiedzieć czy tłumik mógł również się przyczynić do mojego pechowego upadku.

– Czy straciłeś przytomność?

– Nie. Cały czas byłem przytomny . Zdążyłem jeszcze wstać i zabrać motor z toru. Dopiero po chwili poczułem potworny ból w lewym barku. Przy ruchu ręką czułem jak kości przemieszczają się pod skórą. Krótko po wypadku zostałem zabrany przez służby ratownicze do Kliniki w Pritzwalku gdzie zostałem otoczony troskliwą opieką pod kierownictwem lekarza pochodzącego z Polski przez co miałem łatwiejszy kontakt z personelem medycznym. Po szczegółowych badaniach całego organizmu zrobiono mi operację zespalając złamaną kość metalową płytką z siedmioma wkrętami. Jestem bardzo zadowolony z opieki medycznej i troski całego personelu medycznego o moje zdrowie w Pritzwalku.

– Kto ci najbardziej pomagał, kiedy przebywałeś w Niemczech?

-W trakcie pobytu w Niemczech lista osób, którzy pomogli mi i mojemu teamowi jest obszerna. Pragnę szczególnie bardzo serdecznie podziękować Basi i Marcinowi Sekuli, Leonidowi Mikiańcowi, mojej dziewczynie Kasi oraz Tadeuszowi Zazuli, jak również organizatorom zawodów pod kierownictwem Franka Mauera i jego ekipie. Byłem mile zaskoczony ich otwartością oraz wolą pomocy co pozwoliło mi przetrwać trudne chwile daleko od moich bliskich. Marcin i Tadziu po wypisie ze szpitala osobiście odebrali mnie i dzięki temu prosto z Pritzwalku pojechaliśmy z Marcinem bezpośrednio na sparing do Rybnika co bardzo podbudowało mnie psychicznie. Za okazałą mi pomoc jestem tym wszystkim wdzięczny i jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję.

– Czy groĽny upadek u progu kariery nie zniechęca cię do dalszej jazdy?

– Nie. Nie czuję jakiegoś urazu – przecież to mogło się zdarzyć w różnych okolicznościach i wszędzie. Chcę jak najszybciej wyzdrowieć i wrócić na tor aby móc się bezpiecznie ścigać . Obecnie przechodzę pełny zakres rehabilitacji, która ma umożliwić mi w miarę szybki powrót do pełnej sprawności .

ROZMAWIAŁ: MAREK BODUSZ
¬RÓDŁO: „TYGODNIK ŻUŻLOWY” 2014, nr 19.

Komentarze

komentarzy