Po odbyciu służby wojskowej w Bydgoszczy powróciłem do rodzinnego miasta. Z mojego powrotu bardzo zadowolony był opolski Kolejarz, który dzięki temu pozyskał dobrego zawodnika, nie musząc żadnych dodatkowych wysiłków ze swej strony czynić. Osobiście również byłem z tego faktu zadowolony. Wróciłem do swojego macierzystego klubu, do ludzi których znałem.

Całą zimę trenowaliśmy pod okiem pana Nowakowskiego. Były to zajęcia ogólnorozwojowe – gry w piłkę itd. Zajęcia te odbywały się wieczorami na sali Kolejarza znajdującej się przy stadionie. Jak zwykle po zajęciach na hali należało się wykąpać, a z tym bywało różnie. Sami musieliśmy rozpalać w piecu aby podgrzać wodę. Przeważnie jednak woda i tak była lekko ciepła, lub po prostu zimna. Latem kąpaliśmy się tylko w zimnej wodzie co było dobre dla zdrowia. O nasze skórzane kombinezony dbał natomiast zatrudniony w Kolejarzu na pół etatu gospodarz – Pan Gałązka.

Rano chodziłem do pracy w zakładach ZNTK Opole. Wolne popołudnia i wieczory spędzaliśmy pracując przy motocyklach w warsztacie, pod okiem Pana Stefana Lizonia. W czasie wolnym trenowaliśmy na motocyklach crossowych w terenie. Motocykle te sami przerabialiśmy na crossowe z starych WFM 125cm3

Zygfryd Friedek
Zygfryd Friedek podczas treningu na motorze crossowym – Opole 1969

Tak zbliżyliśmy się do początku sezonu 1966 i pierwszego wyjazdu na tor. Gdy wróciłem do Opola trenerem żużlowców był Pan Jan Stormowski. Był to człowiek, który doskonale znał się na rzemiośle żużlowym i prowadzeniu drużyny. Zaczynając starty w Opolu w sezonie 1966 zostałem powołany do kadry młodzieżowej. Do dyspozycji dostałem wówczas nowy motocykl ESO (póĽniejsza Jawa). Posiadałem także drugi, zapasowy motocykl (treningowy).

Przed pierwszym meczem na swoim torze, przed opolską publicznością miałem ogromną tremę i byłem bardzo zdenerwowany. Drużyna rywali była silnym zespołem, na czele z Marianem Rose – zawodnikiem Kadry Polski seniorów. Był to Apator Toruń. Już w pierwszym biegu spotkałem się z Rosem. Niestety, dość szybko zanotowałem upadek. Następne trzy biegi już wygrałem, zdobywając razem dziewięć punktów w czterech starach (u,3,3,3). W zawodach tych ustanowiłem także rekord opolskiego toru. W efekcie udało nam się wygrać ten mecz małą różnicą punktów (40-37).

Przed wyjazdowym spotkaniem z kolejnym silnym jakim była Częstochowa, wyjechaliśmy z motorami treningowymi do Pokrzywnej by tam szlifować formę. W szeregach „Włókniarza” startowali moi koledzy z kadry młodzieżowej – Jastrzębski i Łotocki. Do Częstochowy na ten mecz wybrała się spora grupa kibiców z Opola. Mecz zakończył się przegraną, ale po zaciętej walce i małą różnicą punktów (42-36). Na torze w Częstochowie zdobyłem dziesięć punktów. W kolejnych meczach podnosiłem swoją formę i bardzo często kończyłem zawody z kompletem punktów.

9 czerwca rozpocząłem walkę o Srebrny Kask. W pierwszym turnieju – w Lesznie zdobyłem trzynaście punktów. W tym miesiącu rozpoczęły się także Indywidualne Mistrzostwa Polski. Pierwsze zawody odbywały się w Opolu. Na własnym torze wywalczyłem trzecie miejsce z dorobkiem dwunastu punktów. W tym samym czasie walczyliśmy o I miejsce w II lidze, i czekała nas walka o awans z drużynami z Leszna i Częstochowy. W drugim turnieju Srebrnego Kasku podobnie jak w pierwszym zdobyłem trzynaście punktów i po dwóch seriach zajmowałem I miejsce w klasyfikacji. W sierpniu zostałem powołany na zgrupowanie kadry młodzieżowej do Bydgoszczy, w barwach której startowałem przez dwa lata służby wojskowej. Na zakończenie zgrupowania, na torze Polonii odbył się trzeci, ostatni turniej o Srebrny Kask. W dwóch pierwszych biegach zdobyłem pięć punktów. PóĽniej zawody zostały przerwane z powodu poważnego wypadku zawodnika z Leszna – J. Kowalskiego. Zawodnika odwieziono do szpitala z ranami ciętymi twarzy. Poważnie uszkodzona została banda wokół toru. Banda zniszczona była do tego stopnia iż niemożliwe było jej szybkie naprawienie. Ponieważ najsłabszy wynik z trzech turniejów nie był zaliczany, w walce o Srebrny Kask miałem dwadzieścia sześć punktów i w ten sposób zostałem zdobywcą Srebrnego Kasku. Był to pierwszy tak wielki sukces w mojej karierze, ale także pierwsze trofeum klubu Kolejarz Opole.

Ostatni mecz ligowy w Opolu odjechaliśmy z Włókniarzem Częstochowa. Mecz ten był niezwykle ważny dla obu zespołów Do tego meczu przygotowywałem się z ogromnym zapałem z powodu zdobycia Srebrnego Kasku i konfrontacji z drużyną pretendującą do awansu do I ligi. W zawodach zdobyłem komplet dwunastu punktów, a Kolejarz pokonał faworyta rozgrywek (43-34). Sezon ligowy 1966 zakończyliśmy na III miejscu. Następnie rozegraliśmy jeszcze zawody w NRD, a pod koniec sezonu 1966 wystartowałem w Lesznie w memoriałowych zawodach A. Smoczyka, które wygrałem. Turniej odbywał się w katastrofalnych warunkach. Całe zawody padał deszcz.

Po zakończeniu sezonu rozpoczęły się prace przy motocyklach. Przede wszystkim należało rozłożyć motocykl na najdrobniejsze części i bardzo starannie wyczyścić. W dalszej kolejności, sprzętem zajmował się klubowy mechanik, głównie koncentrując się na silniku. Ja natomiast koncentrowałem się na odnowieniu całego podwozia. Dużą pomoc mieliśmy w zakładach „Wagonówki”, której dyrektor Pan Grodzki był naszym kierownikiem drużyny.

W sezonie 1967 podobnie jak rok wcześniej brałem udział w zawodach o Srebrny Kask. W pierwszym turnieju w Toruniu zdobyłem komplet punktów. Byłem wówczas w dobrej formie. W tym roku startowałem także w Złotym Kasku. W jednym z turniejów, w Rybniku, w doborowej stawce zająłem piąte miejsce.

Dobrą formę starałem się utrzymać m. in. jeżdżąc na motorze crossowym obok stadionu na terenie gdzie obecnie znajduje się szereg zakładów. Wówczas były to tereny po starym poligonie wojskowym, gdzie miejscowa ludność kopała i zabierała piasek na budowy domów.

W zawodach ligowych zdobywałem duża ilość punktów (najwyższa średnia biegowa w zespole – 2.77 – dop. redakcji). Na mecze ligowe, jak przystało na „Kolejarzy” jeĽdziliśmy pociągami. Ze stadionu Kolejarza na dworzec kolejowy w Opolu byliśmy przewożeni, wraz ze sprzętem, traktorem z przyczepą. Następnie motory ręcznie ładowaliśmy do wagonu towarowego. Czasami motocykl trzeba było podnieść na wysokość półtora metra przy wadze ok. 90 kg. Pamiętam jak w Lublinie zapaliliśmy dwa motocykle i pojechaliśmy na nich na stadion. Było to oczywiście niedozwolony, bo jak wiadomo motocykl żużlowy nie posiada hamulców. Była to jednak dobra reklama nadchodzących zawodów a przy okazji dobra zabawa.

Same zawody w Lublinie miały dramatyczny przebieg. Ostatecznie zakończyły się jednak naszym jednopunktowym zwycięstwem. Pamiętam, że przed ostatnim biegiem trener powiedział: „Chłopcy” – a to tyczyło się Rudolfa Filipa i mnie – „macie tylko wystartować i dojechać, mecz mamy już wygrany.” My jednak chcieliśmy za wszelką cenę wygrać bieg 5-1. Po starcie, na drugim wirażu pojechałem zbyt szeroko i zaczepiłem o bandę w wyniku czego groĽnie upadłem, a mój motocykl rozpędzony uderzył w jadącego obok Filipa. W wyniku tej kraksy Filip doznał lekkiego wstrząsu mózgu, a ja zdarłem skórę z całej prawej nogi – od podudzia, przez udo aż do samej góry. W pociągu powrotnym, w jednym przedziale leżeliśmy obaj aż do Opola. W Opolu motocykle zostały załadowane z powrotem na przyczepę traktora, a następnie siedząc na nich pojechaliśmy wszyscy na stadion do warsztatu.

Dopiero na drugi dzień pojechałem do lekarza dr. Głucha, który się nami opiekował. Doktor założył mi na całą nogę gips i odesłał do domu. Nad ranem dostałem ponad 40-stopniowej gorączki i nie mogłem wytrzymać z bólu. Nocą mój ojciec rozciął gips piłką do metalu i zaraz poczułem się lepiej.

W trzecim turnieju o Srebrny Kask nie wystartowałem i miałem tylko dwadzieścia siedem punktów. Przedostatni, czwarty turniej w Opolu należał jednak do mnie i zdobyłem czternaście punktów. Ostatnie zawody odbyły się w Tarnowie. Przygotowywałem się do nich bardzo starannie. W samych zawodach miałem jednak pecha. Już w pierwszym starcie zaliczyłem świece na starcie. Pozostałe cztery biegi wygrałem zdobywając tym samym dwanaście punktów. W efekcie, do powtórzenia sukcesu z poprzedniego roku zabrakło mi dwóch punktów.

Startując w półfinale Indywidualnych Mistrzostw Polski w Rzeszowie zdobyłem jedenaście punktów. Zająłem trzecie miejsce i wywalczyłem awans do rybnickiego finału. W lidze wciąż zdobywałem sporo punktów, jednak podobnie jak przed rokiem zajęliśmy ostatecznie trzecie miejsce w tabeli.

Do finału IMP w Rybniku byłem bardzo starannie przygotowany i miałem nadzieję, że na mnie – młodego – nikt nie będzie liczył. Pamiętam bardzo dokładnie przede wszystkim mój przedostatni bieg w tych zawodach. Na starcie obok mnie stanęli miejscowi faworyci do tytułu – Antoni Woryna i Andrzej Wyglenda. Ze startu jak wszyscy przewidywali, pierwsi poszli reprezentanci Drużynowego Mistrza Polski – Wyglenda a za nim Woryna. Ja przez trzy okrążenia podążałem tuż za nimi, jednak na ostatnim okrążeniu, na wejściu w łuk, zaryzykowałem i z pełnym gazem pojechałem po szerokiej, tuż przy samej bandzie. Na wyjściu z łuku byłem już pierwszy, póĽniej jeszcze tylko jeden łuk i zwycięstwo. Po tym wyścigu miejscowa publiczność zgotowała mi ogromną owację. Rozchodziły się również głosy, że dotychczas jeszcze nikt tak nie pojechał. W moim ostatnim wyścigu nie dałem szans rywalom, wygrałem i zdobyłem razem dwanaście punktów, co dało mi tytuł II Vice Mistrza Polski. W Opolu przyjęto mnie jednak jak samego mistrza, gdyż takiego wyniku w opolskim żużlu jeszcze nie było.

Zygfryd Friedek
1 paĽdziernika 1967 roku, zaledwie 22 – letni Zygfryd Friedek niespodziewanie zdobywa brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw Polski

W kończących sezon zawodach towarzyskich nie startowałem, gdyż wcześniej nabawiłem się kontuzji w Świętochłowicach. W listopadzie rozpoczęliśmy przygotowania do kolejnego sezonu. Warto dodać, że w minionym sezonie coraz lepiej poczynał sobie Jerzy Szczakiel.

Do sezonu 1968 przygotowywaliśmy się jak zwykle pod okiem Pana Nowakowskiego. W tym czasie sprzęt przygotowywali mechanicy. Skowron, Grudziński, Szczakiel, Ja a także czasami Libor, przygotowywaliśmy się indywidualnie na motorach crossowych. Na początku marca pojechaliśmy natomiast na obóz kondycyjny na którym szlifowaliśmy formę całą drużyną.

W tym czasie, żużel był w Opolu bardzo popularny. Wygrałem wówczas plebiscyt na najlepszego sportowca Opolszczyzny przed piłkarzem „Odry” Henrykiem Brejzą. W tym czasie jako członek kadry narodowej przebywałem na obozie w Szczyrku.

Na tor wyjechaliśmy kiedy tylko pozwoliła na to pogoda. Pierwsze zawody towarzyskie rozgrywaliśmy z drużyną ADMV Meissen z NRD. Do sezonu byłem bardzo dobrze przygotowany, o czym świadczyły moje wyniki w zawodach, a także to, że zostałem powołany na ćwierćfinał Indywidualnych Mistrzostw Świata. Po zawodach ligowych, w których zdobyłem jedenaście punktów przygotowywałem swoje motocykle do eliminacji IMŚ. Na treningu sprawdzałem dwa motocykle. Jeden był bardzo dobry – startowałem na nim w lidze, drugi trzeba było jeszcze dopracować. Podczas jednej z prób startu, postawiłem „dęba” i upadłem na tor. Wynik tego upadku dla mnie okazał się katastrofą. Złamałem jedną z kości przedramienia co przekreśliło w jednej sekundzie moje marzenia o walce o tytuł Mistrza Świata.

Na szczęście w drużynie Kolejarza coraz lepiej jeĽdzili Szczakiel i Bombik. Po zakończonym leczeniu i rehabilitacji powróciłem na tor. Pierwszy mecz po kontuzji odjechałem w Lesznie z tamtejszą Unią. Początki jednak nie były dla mnie dobre, gdyż nie odzyskałem jeszcze pełnej sprawności. Bóle prawego nadgarstka ciągle się powtarzały a i sprzęt nie był doskonały. Pierwsze zwycięstwo z kompletem punktów było Świętochłowicach w półfinale MIMP (W finale Zygfryd Friedek zdobył 10 punktów i w biegu dodatkowym o brązowy medal pokonał Marka Cieślaka). Rozgrywki ligowe dobiegały końca, a w ostatnim meczu uzyskałem znów komplet dwunastu punktów.

Pod koniec grudnia 1968 miałem możliwość kupna swojego wymarzonego samochodu osobowego. Był to Fiat 125p 1300cm3, dostałem go na przydział z Wojewódzkiej Rady i był to trzeci samochód polskiej produkcji w Opolu. Zbudowałem do niego przyczepę dwukołową, na dwa motocykle i nie byłem już tym samym uzależniony od kolei i czyjejś pomocy.

Do rozgrywek w sezonie 1969 przygotowywaliśmy się tradycyjnie – obóz kondycyjny w górach, zajęcia na hali pod okiem P. Nowakowskiego i treningi na motorach crossowych. Skowron, Szczakiel i Ja zostaliśmy powołani do Kadry Narodowej. W zawodach ligowych startowaliśmy coraz lepiej, wygrywając ze spadkowiczami z I ligi. Ja z meczu na mecz czułem się pewniej i zdobywałem często komplet punktów.

Zygfryd Friedek
Drużyna Kolejarza w 1969 roku – od lewej: Bogumił Grudziński, Jan Kozubski, Konrad Libor, Jerzy Szczakiel, Hernyk Golec, Stanisław Skowron, Zygfryd Friedek

We wrześniu miałem kolejny groĽny upadek, w pierwszym biegu, po którym to obudziłem się w szpitalu. Sprawcą tego upadku był zawodnik Stali Toruń, stary wyga Marian Rose. Pod koniec września powróciłem jednak do ścigania. Co prawda nie byłem jeszcze w pełni sił po ostatniej kontuzji, ale zdobyłem ważne cztery punkty w Zielonej Górze, gdzie zwyciężyliśmy właśnie czterema punktami.

Nadszedł decydujący mecz w Opolu z Unią Leszno. Zwycięstwo dawało nam upragniony awans do I ligi. Można powiedzieć, że rozgromiliśmy Unię, a ostatni bieg to popis mój i coraz lepszego Szczakiela. Bieg wygraliśmy 5-1 i tym samym przypieczętowaliśmy pierwszy awans Kolejarza do I ligi. Pamiętam jak tłumy kibiców wiwatowały, nosiły i podrzucały całą drużynę na rękach. To były piękne i niezapomniane czasy. Na wynik zasłużyła cała drużyna, która dała z siebie wszystko żeby wywalczyć awans, choć za głównych faworytów uważano Unię Leszno i spadkowicza z I ligi – Unię Tarnów. Po zakończeniu rozgrywek ligowych zawodnicy Kolejarza startowali w zawodach indywidualnych. Startując w półfinale IMP w Gorzowie Wielkopolskim wywalczyłem awans do finału. Ten rozegrany został w Rybniku 12 paĽdziernika 1969 i niestety w nim nie wystartowałem.

Na koniec rozgrywek odbył się jeszcze mecz barażowy pomiędzy Unią Leszno i Włókniarzem Częstochowa. Na ten mecz pożyczyliśmy po dwa najlepsze motocykle każdej z drużyn. Mecz był bardzo interesujący, ściągnął dużo kibiców. Baraż wygrała Unia i awansowała do I ligi.

Koniec części drugiej.

Część trzecia

Zdjęcia zamieszczone w powyższym artykule pochodzą z prywatnych zbiorów pana Zygfryda Friedka. Kopiowanie i rozpowszechnianie bez wiedzy właściciela zabronione!

Komentarze

komentarzy