Orwat: Nie boję się walki o skład

0
234

Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Tomaszem Orwatem, który po kilku latach wraca do Opola. Wywiad dla Przeglądu Sportowego przeprowadził redaktor Bartłomiej Jejda.

Chociaż nie miałeś okazji wystartować w Kolejarzu Opole w meczu ligowym, można powiedzieć, że wracasz do tego klubu. Skąd taka decyzja?

Z jednej strony miałem dość udany sezon, z drugiej w Rawiczu nie było pieniędzy i wiedziałem, że klub nie wystartuje w lidze. Tak się złożyło, że w Opolu zawsze czułem się dobrze, zawsze odpowiadał mi ten tor, a ponadto bez problemów dogadywałem się z działaczami. Oni też złożyli mi jedyną konkretną propozycję, z której z chęcią skorzystałem.

W Opolu zbudowano dość szeroką kadrę. Nie boisz się rywalizacji o skład?

Nie. Nie wiem czy kadra jest tak szeroka jak mogłoby się zdawać, bo choćby Paweł Miesiąc ma tylko kontrakt warszawski, ale nawet jeśli uzgodni warunki aneksu, to nie boję się walki o skład. Jestem do tego przyzwyczajony.

Wspomniałeś już o sezonie, który za nami. Jak oceniłbyś go z perspektywy czasu i jak bardzo przedsezonowe zamierzenia w Rawiczu rozminęły się z rzeczywistością? Zimą wszystko prezentowane było z dużą pompą, choćby fakt zakontraktowania Hansa Andersena czy Scotta Nichollsa, a więc naprawdę utytułowanych jak na drugoligowe realia zawodników…

Nazwiska rzeczywiście były głośne, jednak z tego co mi wiadomo ich kontrakty wcale nie były gwiazdorskie. Ale co do pytania, to strasznie się to wszystko rozminęło. Przede wszystkim fajnie byłoby dostać pieniądze za wykonaną pracę, a nie skończyć sezonu w długach. Dzięki temu, że pracuję udało mi się wyrównać różne zaległości. Muszę też w tym miejscu przyznać, że ludzie w klubie robili, co mogli, żeby zachować twarz i mimo wszystko za to należy im się duży szacunek, ale na pewno nie powinno to tak wyglądać. To, co zastałem w Rawiczu przed sezonem nie zwiastowało żadnych problemów. Niestety był to dobry wstęp do złego zakończenia.

Zapytam wprost: czy miałeś kiedyś takie myśli, żeby dać sobie spokój z żużlem?

(cisza) Ta cisza, to jak słynne osiem sekund Lewandowskiego (śmiech).

Nawiązuję oczywiście do tego, co wydarzyło się w minionym sezonie w Rawiczu czy do sezonu 2021, kiedy tak naprawdę dokładałeś do tego, żeby jeździć w jakichkolwiek zawodach. Trudno bowiem przypuszczać, że startując w turniejach w Austrii czy Słowenii byłeś w stanie cokolwiek zarobić…

Na pewno nie miałem takich myśli w tym sezonie, który można powiedzieć, że był dla mnie przełomowy w kontekście wyników. Wcześniej tak. Może nigdy nie zastanawiałem się poważnie nad tym czy kończę czy nie, tylko to widmo końca kariery zaglądało w oczy. Starałem się jednak nie dopuszczać do siebie takich myśli i nie analizować tego za bardzo. Chcę walczyć dalej, chcę się ścigać i nie wyobrażam sobie życia bez żużla.

W tym momencie sytuacja wygląda tak, że musisz pracować, żeby jeździć na żużlu…

To nie jest taki poziom sportowy, że z żużla mogę się utrzymać. Gdyby Rawicz wypłacił na koniec sezonu to, co miał wypłacić, byłby to zastrzyk, który pozwoliłby mi przez pewien czas jakoś żyć, powiedzmy, że na poziomie biednej klasy średniej. Przez to, że klub nie zapłacił muszę pracować, żeby żyć i coś odłożyć na przyszły rok. Jest jak jest. Na pewno nie będę oszczędzał, jeśli chodzi o przygotowania do sezonu.

Czy zatem w trakcie sezonu godzisz pracę i jazdę na żużlu? I w jaki sposób ci się to udaje?

W tym roku już w trakcie sezonu zacząłem pracować. Pracuję dorywczo jako kierowca. Teraz mam takie szczęście, że udało mi się znaleźć firmę potrzebująca właśnie takich pracowników jak ja i mam dużą elastyczność, jeśli chodzi o dni, w których pracuję. Bardzo mi to odpowiada. Pewnie w sezonie też będę chciał to łączyć.

Czy jest jakieś wspomnienie związane z żużlem czy może wierzysz w to, że te najfajniejsze wspomnienia jeszcze przed tobą?

Zdecydowanie to drugie. Na pewno awans z Polonią, to było coś niesamowitego, ale z drugiej strony pojechałem słabe zawody i chociaż drużyna dała radę, ja zawiodłem sam siebie i wspominam to dwojako. Strasznie mnie bolał mój ówczesny dorobek. Złożyło się na niego co prawda kilka rzeczy, choćby fakt, że przed samymi zawodami straciłem dwa najlepsze silniki i musieliśmy robić „partyzantkę”. Może nie jest to najmilsze wspomnienie, ale na pewno najważniejsze.

Kiedy byłeś młodzieżowcem w Polonii Bydgoszcz dyrektorem sportowym klubu był Tomasz Gollob. Zastanawia mnie na ile mogliście liczyć na jego rady? Rzeczywiście w każdej chwili mogliście iść po pomoc i ją otrzymać?

Mogliśmy liczyć na Tomka. Pamiętam jak w 2019 roku na jednym z pierwszych treningów przyszedł do warsztatu, zebrał wszystkich zawodników i rozmawialiśmy na temat motocykla – nomen omen akurat mojego, który stał na stole. Każdy miał wyrazić swoją opinię, powiedzieć, co jest nie tak, następnie Tomek dokonał zmian, po czym kazał się nim przejechać i porównać do poprzedniego treningu. Od tego momentu żużel stał się dla mnie zupełnie czymś innym, bo motocykl zaczął się zupełnie inaczej prowadzić. Z tej wiedzy cały czas korzystam. Poza tym Tomek dużo mi doradzał, jeśli chodzi o sprzęt, co dla mnie, jako dla młodego chłopaka, dla którego był idolem, było niesamowitym przeżyciem.

Skoro jesteśmy przy Polonii Bydgoszcz, śledzisz zapewne losy klubu, w którym się wychowałeś. Jak twoim zdaniem Polonia spisze się w przyszłorocznych rozgrywkach?

Myślę, że liga będzie bardzo wyrównana. W ubiegłym sezonie mieliśmy dwóch faworytów do awansu – Falubaz i właśnie Polonię, a o kwestii awansu przesądziła kontuzja Wiktora Przyjemskiego. Polonia ma szansę w tym roku, jednak na pewno będzie brakowało Wiktora. Doszedł Franek Karczewski, który potrafi dobrze pojechać, ale trudno będzie mu zastąpić nomen omen najskuteczniejszego zawodnika zaplecza PGE Ekstraligi. Moim zdaniem głównego faworyta w Speedway 2. Ekstralidze nie ma i rywalizacja będzie bardzo wyrównana.

Zapewne przygotowujesz się już do przyszłego sezonu. Zdradzisz jakie masz cele?

Mam jakieś swoje założenia, ale nie chcę mówić o nich głośno przed sezonem. Poprzeczka zawieszona jest wysoko, ale jest to do zrobienia. Oprócz pracy mam jeszcze studia, próbuję też spieniężyć rawickie motocykle, więc myśli zajmuję czymś innym. Od listopada mocno pracuję pod kątem motorycznym, pod okiem trenera, z którym przygotowuje się między innymi Szymek Woźniak. I chociaż mieszkam teraz w Poznaniu, cały czas trener czuwa nad moją formą. Co do sprzętu, to motocykle muszą swoje odleżeć na półce i wkrótce zaczynamy je składać. W tym miejscu chciałbym podziękować moim sponsorom bez których byłoby mi naprawdę bardzo ciężko.

Autor: Bartłomiej Jejda

Źródło: Przegląd Sportowy

Komentarze

komentarzy